niedziela, 18 września 2016

od dupy* strony (tekst napisany dla magazynu Żurnal o krześle Tolix)



Już za pewne starożytni Grecy głosili, że kluczem właściwego ujęcia tematu, jest obranie odpowiedniej perspektywy, czyli podejście do rzeczy od właściwej strony. 
Skoro tak, czyż znajdujecie właściwszą stronę, z której podejść należy do tematu legendarnego krzesła Tolix A, niż od dupy strony?
Zasadniczo dupa ma większość rzeczy w sobie i nie dzieje się to bynajmniej z jej woli. 
Choć OBOP nie poczynił w tym kierunku jeszcze żadnych badań, ilość zagadnień i spraw, które ludzie w niej pokładają, jest prawdopodobnie największa w historii ludzkości przed i po Chrystusie razem wziętej. 
Na to dupa nic poradzić nie może.
Ale jeśli myśleliście, że naszym dupom jest zupełnie obojętne, gdzie je zasadzamy – oj, jakże się srodze mylicie. Być może to znak, aby zamiast głową, częściej ruszyć pośladkami. 
Zwłaszcza jeśli idzie o wybór krzeseł do domu.
Wchodzicie (Wy i Wasze dupy) do sklepu z meblami i od razu „bum!”: Tolix A stoi na czterech francuskich nogach, z delikatnie lśniącego francuskiego metalu, z całą swoją francuską historią. Boże, jak on stoi! 
Podchodzicie do niego i oczywiście, że nie siadacie. Przecież to Tolix A, a nie jakieś pierwsze lepsze krzesło w IKEI! Zaczynacie więc od metki z ceną – tak, liczba prawdę ci powie: ten Tolix jest zdecydowanie oryginalny. Przenosicie wzrok na cudnie wytłoczone logo z tyłu oparcia – wprost idealne miejsce. Niezbyt wyeksponowane, by nie trąciło tanim szpanerstwem, nieśmiało czekające na wzrok wyrafinowanego znawcy. Potem zauważacie osiem dziurek wydrążonych w siedzeniu. 
Wtedy ponownie z całym swoim dramatyzmem uderza Wasz umysł wspaniała historia tego legendarnego krzesła. Dupę zostawiasz więc w sklepie, a wyobraźnią przenosisz w francuskie lata 30-te.
Widzisz Xaviera Paucharda, który odkrywa metodę przeciw rdzewieniu metalu. Widzisz, jak zakłada firmę produkującą metalowe meble i projektuje pierwsze krzesło Tolix A, (teoretycznie) to samo, przy którym zostawiłeś dupę.
Widzisz, w końcu, te wszystkie publiczne miejsca, w których go używano: parki, szpitale, fabryki – wszystko przez to, że trwały i wodoodporny z ośmioma dziurkami do spływania deszczu. Ale gdy zauważasz ogorzałą twarz dostawców piwa, którzy rozdają restauratorom krzesła Tolix w zamian za sprzedaż ich alkoholu… serce pęka i czym prędzej wraca do sklepu.
Bo tu Tolix to gość. Tutaj dziurki już nie muszą znosić potoków deszczu. Tutaj nikt go nie czyści z węża jak byle kawiarniany stolik. Tutaj liczy się design.
Ale dupa się zaparła. Chce siadać. Nie ma rady. Rozglądasz się więc jak uczniak na pasach: raz w prawo, dwa razy w lewo i siadasz.
I nagle…
Francja znika, logo zostaje gdzieś z tyłu i wszystko skupia się na dupie. A ta przyjmuje Tolix skandalicznie chłodno. Czy to od metalu zimno jej ciągnie, czy może jej po prostu… średnio wygodnie? Przypominasz jeszcze raz dramatyczną historię, ale na to na nic.
Bo ma ona wszystko w dupie. Oprócz wygody.

* Gdyby w języku „tyłek” był częściej używany, zostałoby użyty także w tym artykule. A że jest inaczej…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz