piątek, 9 sierpnia 2013

dwa

Bo chodzi o to...
Że są takie rzeczy, które uwielbiam robić.
Po których skacze mi poziom endorfin i klatka piersiowa uśpiona codziennym bujaniem tramwaju.
To właśnie te momenty, o których Coelho napisałby, że są "iskierką w oku rozjaśniającą mroki świata"... albo coś jeszcze bardziej głębszego w sensie.
Tylko, panie doktorze, ja tych rzeczy prawie w ogóle nie robię.
Chcę, ale nie mogę.
Oczami wyobraźni widzę, jak mi będzie po nich dobrze... i nie robię dalej.
Więc biorę z kuchni największy tasak, żeby mniej bolało.
Jeb się na pół kroję i rodzielam role.
Ty, mówię do siebie, będziesz śmierdzącym leniem, któremu się tyłka nie chce ruszyć nawet po czekoladę.
Ty, mówię do siebie_1, będziesz coachem marzycielem motywatorem.
W gong walę i walkę sobie organizuję.
Ja vs Ja
Tu, panie doktorze, rękę sobie zwichnąłem.

- Proszę bandaż tydzień ponosić i przejdzie.








1 komentarz:

  1. [Każdy ma swoją dziwkę. A ja (Ja{?}] urodziłem się w roku 1983 i nie ma mojego pokolenia.)
    Tak jak nie ma Niemena tak i nas nie ma.
    Nie nas i ich i są. Są. Nie są.
    Są, są lecz sączą życie swe, rzycie, dupy, odbyty odbyte – pokolenie Czarnobyla.
    Jak mnie żyć – rzyć – przyszło, wyszło... spłukano... poszło... i swąd!
    Stąd daleko nam a jakżesz blisko. Blisko nam – Żydzi rzyci Ukraińcom uradzili – pokoleniu memu.
    Pokoleniu Czarnobyla.
    Po kolana w Czarnobylu.
    Po łokcie w czarno-bieli.
    Dwukolorowe dupy pokolenia mego, przegranego.
    Czarnego.
    I białego.
    Szarego.
    I wszystko... dupa!

    Pupa omamia Niemca, Szweda i Rumuna – bele by rumiana, różowa, młoda, pachnąca piżmem.
    A ona w góry ucieka, ugry uryny, nam w ciemię bite a im na wskroś.
    Pokolenie Czarnobyla.
    Marzec.
    Marzec lecz nie żaden pamiętny.
    Trzeci marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt trzy.
    Trzy trzy trzy.
    A nie
    sześć sześć sześć.
    Bo dwie to ryby zodiakalne.
    Śnięte ryby konserwowe – napromieniowane.
    Godzina dziesiąta i piętnaście minut.
    I przedpołudnie.
    I zimno dość jest.
    I samochód ledwo co minął betoniarkę.
    I pani Iwona upuściła miskę z papką jęczmienną.
    Jęcz ty jej mną, a nie mnie nią.
    I Tomek uderzył się o kant stołu w pokoju jadalnym.
    I JA!
    Oto ja.
    Banalna istota.
    Istotka w rękach położnej.
    Położony w przełożonej dłoni.
    Położony przełożonej na rękach rzeczywistości

    Każdy ma swoją dziwkę. A ja mam...
    Ja mam mą czarną i plugawą jamę. A w niej ja mam.
    Mam...
    pokolenie Czarnobyla.
    Bo, ponieważ nie ma NAS!

    OdpowiedzUsuń