piątek, 3 maja 2013

przyjemność

Podporządkowanie życia przyjemności w sytuacji, gdy nic prócz życia się nie ma - wydaje się jedyną słuszną opcją.
Więc robi się wszystko, a czasami także nic, z tą jedną myślą przewodnią: by było miło, by był uśmiech i uczucie, że jest fajne.
Przyjemności dostają bowiem zadanie bojowe.
Mają nas samych przekonać, że życie, które jako twór przeraża swoją okrutną beznadzieją i banałem, jednak, mimo wszystko i 'tak naprawdę' jest piękne i 'tego wszystkiego' warte.

I nic tak nie przeraża, jak ta możliwość, że kiedyś przestanie nas stać na przyjemności.
Że będzie tylko na życie.
A co najwyżej - na przyjemności o wiele trudniejsze w odbiorze. 
Na chleb, a nie bułkę z nutellą.
Na piwo na kanapie, a nie drinki nad oceanem.
Na serial w tv, a nie własne perypetie towarzyskie.
Bo przyjemności, choć bywają darmowe jak ciepłe wieczory, wymagają tego luzu i spokoju niemartwienia się o pieniądze. O życie w wersji podstawowej, na której to bazując dopiero można rozmawiać o bardziej wypasionych dodatkach.

I gdyby przyjemność była racjonalna, można by ją odkładać na później.
Oszczędzać, by nutelli nigdy nie zabrakło.
Ale gdy ma się tylko życie, którego nigdy do końca nie ma się na pewno, oszczędzanie nie wchodzi w grę.

To strasznie niepoważne opierać życie na przyjemności.
To strasznie głupie opierać życie na czymś poważnym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz