Bo chodzi o to...
Że są takie rzeczy, które uwielbiam robić.
Po których skacze mi poziom endorfin i klatka piersiowa uśpiona codziennym bujaniem tramwaju.
To właśnie te momenty, o których Coelho napisałby, że są "iskierką w oku rozjaśniającą mroki świata"... albo coś jeszcze bardziej głębszego w sensie.
Tylko, panie doktorze, ja tych rzeczy prawie w ogóle nie robię.
Chcę, ale nie mogę.
Oczami wyobraźni widzę, jak mi będzie po nich dobrze... i nie robię dalej.
Więc biorę z kuchni największy tasak, żeby mniej bolało.
Jeb się na pół kroję i rodzielam role.
Ty, mówię do siebie, będziesz śmierdzącym leniem, któremu się tyłka nie chce ruszyć nawet po czekoladę.
Ty, mówię do siebie_1, będziesz coachem marzycielem motywatorem.
W gong walę i walkę sobie organizuję.
Ja vs Ja
Tu, panie doktorze, rękę sobie zwichnąłem.
- Proszę bandaż tydzień ponosić i przejdzie.
[Każdy ma swoją dziwkę. A ja (Ja{?}] urodziłem się w roku 1983 i nie ma mojego pokolenia.)
OdpowiedzUsuńTak jak nie ma Niemena tak i nas nie ma.
Nie nas i ich i są. Są. Nie są.
Są, są lecz sączą życie swe, rzycie, dupy, odbyty odbyte – pokolenie Czarnobyla.
Jak mnie żyć – rzyć – przyszło, wyszło... spłukano... poszło... i swąd!
Stąd daleko nam a jakżesz blisko. Blisko nam – Żydzi rzyci Ukraińcom uradzili – pokoleniu memu.
Pokoleniu Czarnobyla.
Po kolana w Czarnobylu.
Po łokcie w czarno-bieli.
Dwukolorowe dupy pokolenia mego, przegranego.
Czarnego.
I białego.
Szarego.
I wszystko... dupa!
Pupa omamia Niemca, Szweda i Rumuna – bele by rumiana, różowa, młoda, pachnąca piżmem.
A ona w góry ucieka, ugry uryny, nam w ciemię bite a im na wskroś.
Pokolenie Czarnobyla.
Marzec.
Marzec lecz nie żaden pamiętny.
Trzeci marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt trzy.
Trzy trzy trzy.
A nie
sześć sześć sześć.
Bo dwie to ryby zodiakalne.
Śnięte ryby konserwowe – napromieniowane.
Godzina dziesiąta i piętnaście minut.
I przedpołudnie.
I zimno dość jest.
I samochód ledwo co minął betoniarkę.
I pani Iwona upuściła miskę z papką jęczmienną.
Jęcz ty jej mną, a nie mnie nią.
I Tomek uderzył się o kant stołu w pokoju jadalnym.
I JA!
Oto ja.
Banalna istota.
Istotka w rękach położnej.
Położony w przełożonej dłoni.
Położony przełożonej na rękach rzeczywistości
Każdy ma swoją dziwkę. A ja mam...
Ja mam mą czarną i plugawą jamę. A w niej ja mam.
Mam...
pokolenie Czarnobyla.
Bo, ponieważ nie ma NAS!